Ralph Towner - Batik (1978), ECM - recenzja


 
Chyba nie będzie cienia przesady w stwierdzeniu, że Ralph Towner to prawdziwy gigant w świecie jazzu (i nie tylko). Kompozytor, gitarzysta, pianista, trębacz. Ma na koncie dziesiątki płyt sygnowanych swoim nazwiskiem, dziesiątki płyt wydanych z zespołem Oregon (którego był członkiem), dziesiątki na których występował gościnnie. Byłbym zapomniał… jeden z bezapelacyjnych i najmocniejszych filarów ECM.

W 1978 roku, Ralph wraz z dwójką niezwykle cenionych i uznanych kolegów, którzy grali chyba ze wszystkimi w świecie jazzu...
  • Jack DeJohnette – perkusja;
  • Eddie Gomez – kontrabas;

...nagrał album pt. Batik.

Aby kronikom stało się zadość, Towner zagrał na 12 strunowej gitarze, na tradycyjnej gitarze klasycznej, oraz fortepianie.

Oczywiście szkielet i sedno kompozycji znajdujących się na Batik to partie Townera. Dźwięki jego gitar tworzą niezwykle misternie uplecioną sieć, albo inaczej – pajęczynę! Tak właśnie! – pajęczynę, w którą łapie bezbronnego słuchacza. Jego gra mieni się wieloma kolorami i emocjami. Potrafi rozpocząć album niebywale chwytliwą melodią, z delikatnymi przełamaniami rytmicznymi (Waterwheel), by za chwilę wprowadzić słuchacza w stan niepokoju proponując całkiem awangardowe rozwiązania (Shades of Sutton Hoo). Można odnieść wrażenie, że w Trellis, trzecim utworze na płycie, Towner wciela się w rolę średniowiecznego trubadura, który dźwiękami swojej lutni opowiada cudowne, romantyczne bajki przedstawicielom dworu. Z kolei w najdłuższym na płycie, tytułowym Batik, jest tyle pomysłów, stylów, emocji, że zabraknie przymiotników by oddać choćby w ułamku to co tu można usłyszeć. Towner popisał się w tej kompozycji niebywałą kreatywnością. Jest ogień, jest nastrój, jest i przestrzeń, są również połamańce – a wszystko to na tym najzwyklejszym klasyku i 12 strunowej gitarze.
W ostatnim utworze Green Room, obok gitar Ralpha, pojawiają się przejmujące partie fortepianu. I jest to godne zwieńczenie albumu.

Celowo jeszcze nie wspominałem o DeJonnette i Gomezie. Albowiem ich wkład w ten album jest nie do przecenienia. Interakcja z jaką tworzą rytmiczne osnowy kompozycji jest godna najwyższych laurów. Można pokusić się o stwierdzenie, że to jedna z wymarzonych sekcji rytmicznych. Grają jakby byli jednym organizmem. Dodatkowo niezwykłym organizmem, bo takim, który bez słów rozumie się z liderem. Słuchając tego albumu zadaję sobie pytanie, czy te utwory zostały w pełni zaaranżowane, tak do ostatniej nuty? I nie chodzi mi o to, że brzmi to sterylnie, bezdusznie, czy tak perfekcyjnie, że wręcz sztucznie – co to, to nie! Czuć tu radość, czuć pozytywną naturalność i przyjemność gry! Po prostu nie mogę wyjść z podziwu, że muzycy się tu tak cholernie dobrze rozumieją, odnajdują i czują siebie nawzajem - zakrawa to na jakieś transcendentne porozumienie ponad jaźnią. Gomez z DeJohnette potrafią zarówno konkretnie napędzić utwór bezkompromisową siłą, ale gdy trzeba oddają miejsce liderowi kreując barwne i nienachalne tło. Kontrabas Gomeza brzmi wzorcowo – miękko, głęboko, przestrzenie. Dodatkowo Eddie gra od czasu do czasu smyczkiem na basie, czym jeszcze bardziej urozmaica już i tak wielobarwną całość. A właśnie! – w utworze tytułowym znalazło się miejsce na solówkę DeJohnette. Jak wiecie nie jestem fanem perkusyjnych popisów, ale w tym wypadku muszę to przyznać – Jack wpasował ją perfekcyjnie. Idealnie ją poprowadził i odpowiednio rozłożył akcenty, udało mu się uniknąć zapędzenia w meandry czystej, ale jałowej techniki.

Kolejny bardzo dobry album obok którego trudno przejść obojętnym.

Brzmienie ECM.


Myśl na koniec: Chyba nie ma zbyt wielu albumów fusion, gdzie wiodącą rolę odgrywa gitara klasyczna i gitara 12 strunowa – prawda? I choćby ten powód powinien być wystarczający by zachęcić Was do sięgnięcia po ten krążek.

Ocena: 5,75/6

PS Polecam listę płyt, przy powstawaniu których maczał palce Gomez – zawrót głowy, gwarantowany

PS2 Takiej listy nie znalazłem w przypadku DeJohnette – pewnie byłaby dłuższa niż cały internet ;)

2008 (oryginalnie 1978) ECM
Kod EAN: 02517 79928

Komentarze