David Torn (Bruford, Levin) - Cloud About Mercury (1987), ECM - recenzja


 


ECM – na pierwszy rzut ucha to label wydający jazz... A gdyby ktoś chciał zabłysnąć czystą uszczypliwością to mógłby prowokacyjnie nawet stwierdzić, że ECM to jazz salonowy, kawiarniany. I nawet w jakimś tam niewielkim stopniu może miałby i rację. Jednak byłaby to półprawda, a półprawda jest tożsama z półkłamstwem. Według mnie wspomniana wytwórnia jest gatunkową kopalnią bez dna. Kopalnią, w której im głębiej się kopie tym ciekawsze pokłady złóż się odkrywa. Jazz-rock, fusion, etno, minimal, klasyka, elektronika, ambient – to wszystko, a nawet więcej, można odnaleźć na płytach sygnowanych tymi trzema literami.

Jedną z płyt, która wymyka się wszystkim szufladkom jest z pewnością album Davida Torna, wydany w 1987 roku, a zatytułowany Cloud About Mercury.

Torn to gitarzysta, który na przestrzeni lat współpracował z armią znamienitych muzyków (m.in. Garbarek, Bowie). Bodaj od początku kariery bawił się loopami i gitarowymi syntezatorami – dzięki czemu jego styl jest piekielnie oryginalny. Jednym słowem – eksperymentator, z pokrętłem odkręconym na 11 ;)

Na swój album zaprosił dwóch prawdziwych gigantów świata muzyki. Tony’ego Levina (Stick), oraz Billa Bruforda (perkusja). Myślę, że tych nazwisk nie trzeba przedstawiać nikomu – ale z kronikarskiego obowiązku dodam, że to sekcja ówcześnie uśpionego King Crimson. Ostatnim z muzyków, który wniósł swój wkład w dzieło Torna jest Mark Isham. Muzyk mniej znany, komponujący głównie muzykę filmową. Na Cloud About Mercury grający m.in. na trąbce, skrzydłówce oraz syntezatorach.

Grubo to wygląda na papierze, prawda?

Zatem jedziemy. Zobaczymy co w tym przypadku teoria ma wspólnego z efektem finalnym.

Na płycie znajduje się sześć stosunkowo długich utworów (średnio 7-8 min.), bardzo różnorodnych, pomysłowych, wymykających się utartym określeniom i jakimkolwiek schematom.

Taka przebogata mieszanka stylów z pierwiastkami pozaziemskimi. Mamy tu ambientowe wstawki, orientalizmy, zapętlenia rytmiczne. Ciepłe basy generowane na sticku, elektroniczne pady Bruforda (z rzadka tylko przesiadającego się na akustyczny sprzęt), plemienne i etniczne rytmy. Zapętlone i przetworzone gitary, które gdy trzeba zagrają i czystą linię melodyczną, lub zaskoczą swoim ciężarem i brudną siłą (np. 4 minuta The Mercury Grid). A do tego jeszcze delikatne partie trąbki/skrzydłówki. Dzieje się dużo i dzieje się bardzo dobrze. Bruford i Levin potrafią cudownie rozbujać utwór, momentami grając na granicy jakiegoś cybernetycznego funku. Wszystko kipi energią, pomysłami, stylistyczną różnorodnością i niesamowitym ustrukturyzowaniem. Wydaje się, że pierwsze 2/3 albumu to materiał szczegółowo napisany i precyzyjnie zaaranżowany. Pozbawiony grama przypadku. Taki kosmiczny eklektyzm, który został nieprawdopodobnie inteligentnie wyreżyserowany i brawurowo wykonany. Ale tak mniej więcej od Network of Sparks – sprawy ulegają zmianie. Lider popuszcza lejce, włącza tryb sporej swobody i pozwala na zespołowe improwizacje wszystkim muzykom (nie wyłączając w tym siebie). Dzięki temu dwa ostatnie utwory są nieco mniej ustrukturyzowane, ale przez to może odrobinę chaotyczne. Muzycy prezentują umiejętności nieskrępowanego grania. Czuć że uważnie słuchają siebie nawzajem i słychać, że nikt nie chce się wywyższać by przywłaszczyć sobie całe show. Wyszło to dobrze, ale już nie tak porywająco jak w poprzedzających utworach.

Bardzo inteligentnie ułożona płyta. Ta rozimprowizowana, nieco spokojniejsza część – w sposób dyskretny i ledwo zauważalny tonuje nasze emocje, które kipiały przez ponad połowę albumu.

A już na samo zakończenie, dźwięki z otwarcia płyty – lubię płyty ujęte w takie klamry. Zawsze to mały, ale smakowity deser.

Brzmienie – ECM. Choć jeśli ktoś jest uczulony na elektroniczne pady, to może czuć lekki dyskomfort.


Myśl na koniec: Ten album to antycypacja formacji BLUE (w której spotkało się 3 grających tu muzyków) i proroctwo pewnej części ProjeKctów Frippa.

Ocena: 5,5/6


PS Jeden z najbardziej odjechanych stylistycznie ECMów jakie dane mi było poznać.


2019 (oryginalnie 1987) ECM

Kod EAN: 02567 52813

Komentarze